Pokazywanie postów oznaczonych etykietą AWPL. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą AWPL. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 kwietnia 2016

Polsko-polska wojenka z Litwinami w tle



Dziennikarz pisząc zwykle artykuł wykorzystuje ostatecznie zaledwie skrawek zebranych informacji. Nawet niezorientowany w temacie czytelnik musi zrozumieć o co chodzi. Wątki poboczne niepotrzebnie obciążają historię. Blog to idealne miejsce na takie wątki.

W skrócie.
Litwa przeprowadza reorganizację systemu edukacji. W jej ramach powstają m.in. czteroletnie gimnazja. Są jednak wyjątki i niektórym placówkom pozwolono zostać tzw. długim gimnazjum, czyli klasy 1-12 razem. Warunek? np. profilowa klasa. Polsko-rosyjska szkoła średnia im. J.Lelewela w Wilnie wybrała taką opcję.

Samorząd miasta Wilna zdecydował jednak, że zwróci się do ministerstwa z prośbą o akredytację i przyznanie statusu długiego gimnazjum (taka jest formalna ścieżka) dopiero, jeśli szkoła opuści swój dotychczasowy budynek. Jakie są argumenty litewskiej strony i jakie są dziury w argumentacji przeczytacie w moim tekście na wyborcza.pl.

Nie przekonuje mnie stanowisko miasta Wilna. Polacy są obywatelami Litwy i troska o litewskie dzieci kosztem polskich i rosyjskich to niewłaściwa polityka. Bez pokrycia okazują się tutaj deklaracje, które wielokrotnie słyszałam od litewskich urzędników, że chcieliby by Polacy czytali po polsku, nawet nie po litewsku, byle nie po rosyjsku i nie rosyjskie media.
Argumenty samorządu, że w budynku uczy się za mało uczniów, że dla dobra dziecka byłoby najlepiej, gdyby wszyscy w jednej szkole... Brzmi nieźle dopóki się nie pojedzie na miejsce. Jedno wielkie boisko dla wszystkich. Litwini uczący się w polskim budynku dostają tu wszystko czego potrzebują - stołówkę, salę gimnastyczną i klasy dla pięciu roczników. Nie ma mowy o żadnym kursowaniu między budynkami.


To jedna strona, ale jest też druga.

Polska edukacja na Litwie ma niewątpliwie problemy. Niezależnie ile dobrych statystyk zostanie przytoczonych, ilu to absolwentów trafia na studia, ilu zdobywa laury na olimpiadach, także w Polsce. Polskość trzyma się mocno, czasem tylko nie po polsku.
Polska szkoła to swoisty bastion (w końcu jest ostoją polskości od ZSRR) i często walczy się tutaj o każdą.
Sami dyrektorzy wileńskich szkół przyznali mi, że o ile na wsi powinno się utrzymywać placówkę za wszelką cenę, to w Wilnie przydałaby się dobra (jakaś) strategia. Polskie szkoły same stanowią dla siebie konkurencję. Nie ma przemyślanego schematu, by placówki wzajemnie wychowywały sobie uczniów i razem proponowały jakąś ścieżkę edukacji od malucha do maturzysty. Stąd m.in. też taki nacisk na tzw. długie gimnazjum - jak dziecko przyjdzie to zostanie na długo.

Polscy rodzice w Wilnie walczą obecnie m.in. o przywrócenie polskiego pionu w szkole podstawowej w wileńskiej Jerozolimce. Z portalu AWPL l24.lt dowiaduję się, że polski pion zniknął, ponieważ dyrektor i sekretariat szkoły skutecznie zniechęcał Polaków do zapisywania dzieci. Dwa zupełnie różne źródła twierdzą jednak, że polski pion zniknął, ponieważ rodzicom doradzano zapisywanie się do Lelewela, tego o którego budynek właśnie toczy się walka. W ten sposób próbowano polepszyć pozycję szkoły.

Od zawsze powtarzam, że doceniam to, że Polacy na Litwie protestują, bo litewski naród nie skory do tego. Polak za to wyjdzie i powie głośno, że się nie zgadza. Ma do tego prawo, choć na Litwie niektórzy lubią nazywać to nielojalnością.
Problemem jest Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, która stoi za protestami. Nawet jeśli przyjmiemy, że rzeczywiście trudno na Litwie rozdzielić wpływy AWPL i Związku Polaków na Litwie. Politycy i działacze są też rodzicami, więc jasne - walczą o ich przyszłość. Mają prawo protestować. Politycy AWPL protestują jednak w pierwszym rzędzie i na mównicy.

Twarzą protestów jest Renata Cytacka, obecnie radna Wilna, w przeszłości wiceminister energetyki mianowana z klucza partyjnego. Obarczana za dymisję niezwykle lubianego i cenionego ministra Jarosława Niewierowicza. Litewskie media tak jej nie lubią, że jeździły do jej domu sprawdzać czy na pewno wywiesza flagi państwowe (prawo nakazuje) w święta. Pani Cytacka tłumaczy mi w tekście, że każdy kto walczy jest kontrowersyjny i że rodzice ją proszą. Czy jest ona jednak w stanie przekonać do swoich racji Litwinów i litewskie media? Być może nie to jest celem.

To, że AWPL robi szkołą niedźwiedzią przysługę, partia doskonale widzi. "W jedności siła" brzmi motto AWPL, a cóż tak nie jednoczy jak wspólny problem? Z drugiej strony rozwiązanie leży przecież na wyciągnięcie ręki - wystarczy spełnić postulaty mniejszości. Na taką dojrzałość Litwy przyjdzie nam jednak jeszcze poczekać.

W tym wszystkim jest jeszcze jedna wojenka - polsko-polska. AWPL tak upolityczniła i zawłaszczyła problem szkół polskich, że osoby niebędące zwolennikami AWPL skupiają się głównie na krytyce partii. Problem chociażby Lelewela jest przez nich bagatelizowany.

Tu przyznaję, że sama też, zanim dokładnie zbadałam sprawę, bagatelizowałam problem. Dopiero rozmowy z zainteresowanymi i słowa wicemera Wilna o robieniu miejsca dla litewskich dzieci, otworzyły mi oczy.

Tak, to tylko jedna szkoła, jeden budynek i to na dodatek nie ten historyczny, w którym uczył się Miłosz czy Jasienica. Niemniej sposób reorganizacji szkoły, brak konsultacji (no bo AWPL przecież) pokazuje, że Polacy nie są traktowani jako partnerzy.

Po przymusowym przeniesieniu szkoły średniej im. J.Lelewela cały Antokol, aż na południe do okolic dworca kolejowego, zostanie bez polskiej szkoły. Polscy dyrektorzy (nie tylko reorganizowanych szkół i nie tylko zwolennicy AWPL) przyznają zgodnie, że jest to cios dla polskiego szkolnictwa w stolicy. Tylko część rodziców zdecyduje się dowozić dziecko, parę przystanków rano w korku stanowi różnicę.

Kiedy pytam czemu tak mało polskich dzieci uczęszcza do polskich szkół nie słyszę wcale o Litwinach. Pierwsza odpowiedź jaka pada to kultura rosyjska - telewizja, gazety i rosnące poczucie dumy z Rosji i Putina.
Warszawa daje dużo więcej pieniędzy na polskie szkoły, ale co z tego.

Tymczasem moim rozmówcy, którzy nie sympatyzują z AWPL (wbrew pozorom udaje się takich znaleźć bardzo łatwo) mówią mi, że problemu nie ma. AWPL nakręca sprawę, a rodzice dowozić dzieci i tak będą.

niedziela, 27 grudnia 2015

Litewski PR, czyli polscy przedsiębiorcy po stronie Litwy


Dla formalności przypomnę.
Problemy polskiej mniejszości na Litwie dotyczą przede wszystkim szkolnictwa, zwrotu ziemi, oryginalnej pisowni nazwisk w dokumentach czy podwójnego nazewnictwa ulic w miejscowościach z przeważającą liczbą polskich mieszkańców. Mimo napięć w tej kwestii nasze dwustronne relacje w innych obszarach nie wyglądają najgorzej. Wystarczy spojrzeć chociażby na kwestie związane z postawą wobec Rosji i wojną na Ukrainie.

Polityka wobec mniejszości nie przeszkadza też w nawiązywaniu relacji biznesowych. Przedsiębiorcy z obu stron chętnie podkreślają jak to im się dobrze współpracuje mimo napięć na linii Warszawa-Wilno.

Nie wiem ile dokładnie firm i małych przedsiębiorstw współpracuje z partnerami z Litwy. Mamy taki Orlen czy LOT i spółki pracujące w sektorze energetycznym oraz pełno średnich i małych firm z całą gamą działalności. Większość z nich przynajmniej raz w miesiącu ma kontakt ze stroną litewską. Siłą rzeczy temat mniejszości polskiej na Litwie pojawia się prędzej czy później.

Co jakiś czas rozmawiam właśnie z takimi Polakami współpracującymi z Litwinami, zarówno z drobnymi przedsiębiorcami, jak i trochę większymi, a także pracownikami administracji publicznej.
Kiedy w trakcie rozmowy pojawia się temat Wileńszczyzny prawie zawsze z ich ust słyszę litewską wykładnię. Przyjmują bezkrytycznie to co o mniejszości mówią im Litwini. Nie tylko przyjmują, ale i powtarzają dalej.

Na przykład, że polskie szkolnictwo na Litwie wcale nie jest w takiej złej sytuacji. Tzn. jest, ale tak jak litewskie. Zamykane są te szkoły, gdzie nie ma uczniów, a że są to akurat polskie szkoły to akurat przypadek. Jeśli w miejscowości, w której należałoby wyremontować placówkę mniejszości pojawia się nowa, piękna szkoła litewska to tylko powód do radości przecież. Tylko w kwestii ujednoliconej matury świeci się jakaś lampka, że wprowadzanie takiego samego egzaminu bez okresu przejściowego mogło być niewłaściwe.

Pisownia oryginalnych nazwisk? Przecież Litwini nie są przeciwni, sami proponują, że jak Polak chce to sobie może na którejś tam stronie w paszporcie napisać nazwisko tak jak mu się to podoba. A Polacy ciągle tylko na nie. Polityka.

Słucha się tego i własnym uszom nie wierzy, że można z taką lekkością przyjmować to wszystko.
Zakładam , że taki właściciel np. firmy przewozowej nie ma czasu na regularne czytanie gazety czy przeglądanie internetu pod kątem wiadomości na temat wydarzeń politycznych na Litwie. Jeśli dzieje się coś spektakularnego jak strajk to Litwa przebija się do telewizji, inaczej wcale.
Jedynym źródłem informacji pozostaje litewski partner, który zwykle powtórza "oficjalne" stanowisko Litwy i mediów. Niezależnie od tego czy osobiście jakiegoś Polaka zna (widział kiedyś) czy nie.

Niestety w pewnym momencie rozmowy zaczyna brakować argumentów, bo bardzo często pojawia się postać Waldemara Tomaszewskiego. Lidera AWPL w prostej linii łączy się z Rosjanami, z Moskwą. W omawianie szerszego kontekstu nikt się nie bawi. "No ale jak Polacy świętują z Rosjanami Dzień Zwycięstwa to co się dziwić".

Słucha się tego ze smutkiem. Gdyby sektor prywatny w swoich kontaktach trochę jednak w sprawie Polaków z Litwy lobbował, choćby tylko stawiając opór stanowisku ich litewskich kolegów, to może byłaby to kolejna kropla drążąca skałę. Póki co słychać tylko stwierdzenia, że biznes do polityki się nie miesza. Dlaczego więc tylu polskich przedsiębiorców przedstawia mi litewską wykładnię?!




środa, 16 grudnia 2015

Wizyta Morawieckiego na Litwie. Warto pochwalić.



W poniedziałek z okazji otwarcia mostu energetycznego Litwa-Polska do Wilna poleciał minister rozwoju Mateusz Morawiecki. Zaproszenie dostała premier Beata Szydło, więc Morawiecki na Litwie był raczej jako wicepremier niż minister i tak go też tytułowano.

Na dwie rzeczy chciałam zwrócić uwagę. Obie pozytywne.


Było dużo zamieszania z tą wizytą. Kiedy w zeszłym tygodniu pytałam czy Morawiecki spotka się z mniejszością polską na Litwie dostałam odpowiedź - nie ma takiego punktu programu. W poniedziałek jednak prosto z lotniska wicepremier pojechał do restauracji na wileńskiej starówce. Tam spotkał się z liderem Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Waldemarem Tomaszewskim i Czesławem Okińczycem, biznesmenem, założycielem Radia znad Wilii, sygnatariuszem aktu niepodległości Litwy (najbardziej znaczący tytuł jaki można mieć w tym kraju) oraz doradcą premiera. Z inicjatywą wyszła Warszawa. Nie wiem kiedy, ale o samym spotkaniu miejscowe media dowiedziały się godzinę wcześniej.

Polska mniejszość na Litwie skarży się na problemy z oświatą, zwrotem ziemi, podwójnymi nazwami ulic czy oryginalną pisownią nazwisk w paszportach. Problem polega na tym, że przekaz z Wileńszczyzny zdominowany jest przez AWPL, tymczasem różne środowiska mają odmienne wizje rozwiązywania tych kwestii. Czasem bardzo skrajne. Tak to bywa. (Trochę na ten temat w poprzednim wpisie).

Tu jednak trzeba wspomnieć, że kierownictwo AWPL nie do końca przyjmuje do wiadomości, że ktoś może mieć odmienne zdanie. Króluje zasada kto nie znami, ten przeciwko nam, a krytyka równa się zdrada.

AWPL przez lata wyrobiło sobie silną pozycję w Warszawie jako jedyna reprezentacja mniejszości, jedyny jej głos. Uzasadniano to m.in. wyborami dzięki którym AWPL zdobywała władzę w samorządach, mandaty w sejmie, a niedawno nawet tekę ministra.
Warszawa przymykała oko na współpracę Polaków z Rosjanami (także prokremlowskimi) zwalając winę na Litwinów i ich dyskryminującą wobec mniejszości postawę. Do czasu wojny na Ukrainie.

Brak otwartej krytyki inwazji na Ukrainę ze strony Tomaszewskiego czy podważanie sensu Euromajdanu wywołało u niektórych polityków w Polsce irytację. Kiedy więc marszałek Bogdan Borusewicz gościł w Wilnie spotkał się m.in. z Polskim Klubem Dyskusyjnym dając w ten sposób wyraz, że dostrzega inne opcje niż AWPL. Ze strony polskiej partii spotkała go ostra krytyka łącznie z paszkwilem w internecie.

Kiedy PiS doszedł do władzy zapowiedziano nowe otwarcie w stosunkach polsko-litewskich. Różne myśli przychodziły do głowy, bo choć w MSZ pojawiły się takie osoby jak Żurawski vel Grajewski (tu wywiad z nim o Litwie), to i w Sejmie jest poseł Artur Górski, który obok ciekawych inicjatyw w jednym z wywiadów stwierdził, że to AWPL należy przede wszystkim słuchać w kwestiach Litwy.

W tym całym kontekście spotkanie wicepremiera Morawieckiego z Tomaszewskim i Okińczycem należy pochwalić. Bez zbędnej otoczki bukietów, hołdów i akademii zespołów ludowych. Krótka rozmowa, która ma nie tyle pokazać, że Warszawa stoi po czyjeś stronie, ale że dostrzega różne stanowiska i chce ze wszystkimi współpracować. Jak rozumiem dla dobra wszystkich Polaków na Litwie.

Czas pokaże czy Warszawa ma rzeczywiście pomysł na to tzw. nowe otwarcie.

Druga sprawa to oficjalne otwarcie połączenia energetycznego z Litwą. Miła uroczystość w Pałacu Władców. Silny akcent na bezpieczeństwo i niezależność. Przemawiali w tym tonie wszyscy po kolei prezydent Dalia Grybauskaite, premier Litwy oraz Estonii i Łotwy, a także nasz wicepremier. Przemówienie Morawieckiego (dużo pewnie dała swoboda wypowiadania się po angielsku) było życzliwe. Tak po prostu. Morawiecki kładł nacisk jak ważna jest współpraca między sąsiadami, w szerokim kontekście też krajów bałtyckich, jak to za konflikty odpowiedzialny jest kraj spoza UE. Wyraził też gotowość do rozmów na temat synchronizacji Litwy (litewskie sieci nadal zsynchronizowane są z Rosją), a jak wiadomo Polska strona do tej pory skora do tego jakoś wyraźnie nie była.

Przyzwyczajona jestem, że ze spotkań polsko-litewskich mało co wynika (relacje pozostają bez zmian i sytuacja mniejszości, Orlenu etc. też) odnotowuję tylko, że było miło. Nie zawsze jest.






Na marginesie, to o czym wspominałam na Twitterze. Pierwszy raz w ciągu tych ostatnich już ponad pięciu lat jak śledzę z bliska nasze relacje, litewskie media nie były zainteresowane wicepremierem Polski. Przybył pierwszy członek nowego rządu, z kraju z którego mniejszością "są kłopoty", ale co ważniejsze z sąsiedniego kraju, w którym dzieje się teraz co się dzieje. Niezależnie od tego jak ocenia się te wydarzenia, komentarz z pierwszej ręki jest czymś cennym. A tu nic.


czwartek, 19 listopada 2015

PiS i AWPL - groteska

Nowa władza w Polsce sprawiła, że znowu wypłynął temat stosunków polsko-litewskich. Miło sobie porozmawiać, ponarzekać i pogrozić jak to nie będziemy poświęcać interesów polskiej mniejszości, ale w naszych relacjach nic się nie zmieni.

Niezależnie od tego jak bardzo uprzemy się przy twierdzeniu, że Akcja Wyborcza Polaków na Litwie zbija kapitał na konflikcie z władzą, to za obecną sytuację odpowiedzialna jest przede wszystkim Litwa. Oryginalnej pisowni nazwisk czy zwrotu ziemi nie doczekamy się, dopóki w litewskiej elicie politycznej nie dojdzie do zmiany. Już niejeden polityk w Wilnie obiecywał realizację postulatów polskiej mniejszości ściskając dłoń gościa z Warszawy. Nie widzę powodu by wierzyć kolejnym deklaracjom, jeśli takowe w ogóle będą. Sytuacja bowiem się trochę bardziej skomplikowała.

AWPL od lat w wyborach startuje z Aliansem Rosjan. Wszyscy przymykali na to oko tłumacząc, że to Litwini pchają Polaków w ręce Rosjan. Trudno jednak trzymać się tej wersji, kiedy lider AWPL Waldemar Tomaszewski publicznie twierdzi, że Krym jest rosyjski i razem z Rosjanami świętuje Dzień Zwycięstwa.
Pojawiły się więc głosy, że Warszawa powinna upomnieć Tomaszewskiego, przywrócić do pionu czy też pozbawić finansowania. Tylko pytanie - Warszawa czyli właściwie kto? MSZ, sejm, senat, prezydent Polski? Skoro na każdym kroku podkreślamy, że Tomaszewski jest litewskim politykiem, niezależnym, niesterowanym przez Warszawę, to na jakiej podstawie Warszawa ma go upominać?

Jeśli naniesiemy to na obecne realia. Do władzy doszedł PiS, który za Polakami na Litwie zwykle stoi murem, który wprawdzie Niemcom w Polsce podwójnego nazewnictwa żałuje, ale za takowe na Wileńszczyźnie jest nawet w stanie płacić kary. PiS, który ma jasne stanowisko wobec Rosji i wydarzeń na Ukrainie zaprasza Tomaszewskiego - negującego Majdan - na swój wieczór wyborczy. Kaczyński ściskający rękę Tomaszewskiego to groteska przecież.

Więc może odcięcie od finansowania lidera AWPL, jak sugerują niektórzy? Różne osoby ze środowiska mniejszości polskiej na Litwie od lat narzekają, że pieniądze z Polski trafiają do tych samych podmiotów. To są dobrze utarte ścieżki i dobrze znające się osoby. W ocenia dających i pobierających finansowanie system ten działa prawidłowo. Odcinanie Tomaszewskiego od pieniędzy godziłoby w ich własne interesy. Szanse na zmiany znikome.

Na Litwie mieszka blisko 200 tys. Polaków (trochę to umowna liczba), 6 proc. społeczeństwa Litwy. To miasto wielkości Torunia. Mówiąc o mniejszości często traktujemy ją jak jednolitą masę. Przyznaję, że z braku miejsca często się też tak pisze w gazetach. Chodzi przecież głównie o kwestie praw mniejszości, więc piszemy Polakom zabrania się tego i owego etc.
Tymczasem te 200 tys. to niesamowita mieszanina osób z bardzo różnymi doświadczeniami odnośnie Polski, z różnymi światopoglądami. Są tacy, którzy studiowali w Polsce, kończyli polskie szkoły w Wilnie, którzy wychowując się na Litwie byli na bieżąco z tym co działo się u nas w kraju. Cała masa osób jednak dorastała nie w polskiej czy litewskiej kulturze, ale sowieckiej, a później rosyjskiej. Przy całej mojej sympatii dla mniejszości polskiej na Litwie. Chodziłam na wiece w obronie polskiego szkolnictwa na Litwie i nieraz nie rozumiałam dialogów młodzieży. Przekonana, że to Rosjanie dopytywałam o szkołę i zawsze okazywało się, że to uczniowie polskiej placówki.

Przebudzenie, że na mniejszość polską może należy spojrzeć inaczej, przyszło kiedy AWPL weszła do rządu. Wtedy pojawiły się projekty ustaw o ochronie życia poczętego czy kwestie religii w szkołach. Co niektórzy w Polsce ze zdziwienia przecierali oczy, że wspieramy (my jako Polska) takich konserwatystów czy nawet jak to niektórzy pisali "ciemnogród". AWPL tymczasem nigdy nie kryło swoich poglądów. Chrystus już parę lat temu został koronowany na Króla Wileńszczyzny, a Tomaszewski w każdym wywiadzie powołuje się na Jana Pawła II. Jeśli Polak to jasne jest, że katolik. Koniec i kropka. To co tak niektórych bulwersowało wtedy w Polsce, nie było niczym nowym dla czytelników "Naszego Dziennika". Dla środowisk prawicowych Polacy na Litwie są ostoją chrześcijaństwa, wiary ojców itd. Znowu jednolita masa.

To co zdaje się przechodzić zupełnie cichaczem w Polsce to współpraca młodzieży polskiej z Litwy z Młodzieżą Wszechpolską i Ruchem Narodowym. Narodowcom z Polski nie przeszkadzało, że na protest w obronie polskich szkół w Wilnie nikt z organizatorów ich nie zapraszał. Ba, nawet proszono by nie przyjeżdżali. Przyjechali. Szli na końcu parotysięcznego tłumu. Pasowali tam jak pięść do nosa, bo jak AWPL robi protesty to jest z góry narzucony szyk i styl. Liczyło się jednak, że przyjechali. Regularnie bywają na Litwie rozdając chociażby polskie flagi ludziom wychodzącym z niedzielnej mszy. Spotykają się utworzoną na Litwie Młodzieżą Patriotyczną. Osoby o bardzo jasnych poglądach (pozwolicie, że nie będę wyrażać tu swojej oceny) potrafiły znaleźć drogę (nie bez inicjatywy samych zainteresowanych) do młodzieży na Litwie. Nawiązać współpracę i przekazać sporą część swoich poglądów.

CDN.