piątek, 9 maja 2014

Prorosyjski lider Polaków na Litwie

Za każdym razem kiedy lider polskiej partii na Litwie mówi, że nie widzi zagrożenia ze strony Rosji mam nadzieję, że to tylko lekkomyślność. Jednak uroczystości z okazji 9 maja, w których udział brali nie tylko rosyjscy wojskowi i dyplomaci czy Walerij Iwanow (były lider "Jedinstwa", który na zeszłorocznych obchodach trzymał portret Stalina powtarzając, że dyktator oswobodził przecież Litwę od faszyzmu), ale także Waldemar Tomaszewski, przelały kielich.

Bo jak daleko można się posunąć walcząc o rosyjski elektorat? Nieważne jaką wstążkę sobie przypiął.

Czytam komentarze pod tekstem na zw.lt (link powyżej) i utwierdzam się w przekonaniu, że wielu Polaków na Litwie nie dojrzy w tym zachowaniu niczego nagannego. Że powtórzą jak Tomaszewski za Moskwą, że jak ktoś jest przeciw świętowaniu 9 maja to popiera faszyzm. Tak, bo przecież jak głosi kremlowska propaganda, Rosjanie i dziś na Ukrainie walczą z faszyzmem... Sam Tomaszewski wielokrotnie podważał legalność rządu na Ukrainie powołując się na demokrację i konieczność przeprowadzenia wyborów.
Są granice, których nawet podczas kampanii wyborczej nie powinno się przekraczać.

-------
Niestety moje obawy się potwierdziły. Goszcząc dziś w audycji "Szósty dzień tygodnia" w radiu Znad Wilii usłyszałam z ust pana Artura Ludkowskiego, radnego oraz dyrektora Domu Polskiego w Wilnie, że uroczystości 9 maja są niepotrzebnie upolityczniane, także przez media. Twierdzi on, że w geście Tomaszewskiego nie było niczego niewłaściwego.
Inny gość, Walenty Wojniłło z Wilnoteki.lt z kolei zauważył, że Tomaszewski ma równocześnie problem z uczestniczeniem w takich uroczystościach jak rocznica pacyfikacji wsi Koniuchy (29 stycznia 1944 r. partyzanci sowieccy zamordowali kilkudziesięciu mieszkańców wsi, także dzieci).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz