piątek, 18 lipca 2014

Litewskie kompleksy

Brak słów na to co się dzieje ostatnio na Litwie. Ileż razy przecież można pisać o niskiej kulturze politycznej wileńskich polityków czy też wprost o kłamstwach Wilna. Aleksander Radczenko przetłumaczył kilka wypowiedzi z ostatniej dyskusji w litewskim parlamencie, kiedy to przyjęto projekt ustawy o mniejszościach wykreślając z niego zapis odnośnie dwujęzycznych nazw:

Dyskusja była burzliwa: „W żaden sposób nie mogę zrozumieć dlaczego Polacy przywłaszczają sobie status mniejszości narodowej, chociaż zgodnie z Ramową Konwencją Ochrony Mniejszości Narodowych absolutnie im się nie należy, gdyż kraj wileński nie jest etniczną ziemią polską (Vida Marija Čigrijenė), „Zdaje sobie sprawę, że niektórzy ze zwolenników tej ustawy mają nadzieję, że ustawa o rezygnacji z państwowego statusu języka litewskiego jest sposobem na zdobycie względnej lojalności niektórych partnerów koalicyjnych wobec Litwy, mają nadzieję, że teraz W.Tomaszewski i jego kompania zrezygnują z linii FSB na sianie waśni między Polska i Litwą, podburzanie mniejszości narodowych na Litwie. Ale muszę przestrzec, że zwolennik tej ustawy się myli, gdyż lojalności nie da się kupić. (…) Tak więc po przyjęciu tej ustawy państwowy język litewski zostanie zraniony, ale litewskich flag państwowych powiewających w dniu świąt państwowych nad domami w Litwie Wschodniej tak i nie zobaczymy.” (Audronius Ažubalis) „Akcja Wyborcza Polaków na Litwie żąda, aby posłowie zapomnieli o złożonej na Konstytucji przysiędze i zagłosowali za pozwoleniem poznaczyć strefę publiczną ziemi wileńskiej językiem niepaństwowym, a w paszportach jej mieszkańców język państwowy zamienić językiem polskim, przez to wracając do tradycji z czasów okupacji Wileńszczyzny.” (Rytis Kupčinskas).To tylko niektóre z „perełek” myśli politycznej, którymi podzielili się sprzeciwiający się przyjęciu Ustawy konserwatyści podczas debaty.

(Polecam cały wpis tutaj)

Nie lubię tego podejścia, bo sugeruje patrzenie z góry, ale trudno oprzeć się wrażeniu trwania pewnych litewskich środowisk w głębokim kompleksie wobec Polski i całego wręcz świata. Polacy też tak mają, ale na Litwie z racji wielkości kraju wszystko jest jednak przerysowane. Litewskie władze w tej "walecznej obronie języka" są po prostu śmieszne.
Jedno to mniejszość polska, 200 tys. obywateli, którym odmawia się podstawowych i naprawdę błahych spraw jakim są tabliczki na domach (oczywiście tylko tabliczki w języku polskim czy rosyjskim to zagrożenie). Polacy, to prawie 6 proc. społeczeństwa, ludzie, którzy kończą litewskie szkoły, uczelnie, pracują na Litwie, płacą podatki, uczestniczą w wyborach (patrz frekwencja), aktywnie uczestniczą w projektach trzeciego sektora, prowadzą domy dziecka, domy starców i mimo to są traktowani jako obywatele gorszej kategorii.

Druga kwestia - owa walka o język litewski męczy samych Litwinów. Tylko niektórzy wierzą w te powyższe brednie konserwatystów, część wkłada wszystko do worka "Tomaszewski" i jest automatycznie na nie.
Zgodnie z litewskim prawem napis w języku litewskim nie może być mniejszy niż w obcym języku, dotyczy to branży turystycznej na przykład. Jak Litwa długa i szeroka wiszą więc napisy viešbutis, tylko jaki cudzoziemiec to zrozumie? Obok viešbutis wisi więc hotel, ale że nie może być większy to często jest pogrubiony, podkreślony albo w bardziej rzucającym się w oczy kolorze. Jakoś absurdalne prawo obchodzić trzeba.

Biorąc pod uwagę odrzucenie przez sejm poprawek o podwójnym nazewnictwie, a także stwierdzenie premiera, że zgody na polskie napisy nie będzie, należy poważnie przyjrzeć się obecności AWPL w rządzie. Rozumiem, że stanowisko ministra energetyki i kilku wiceministrów jest niesamowitym osiągnięciem. Trwanie w koalicji, na czele której stoi człowiek przeciwny polskim postulatom (mimo wpisania ich do programu rządowego!) wydaje się jednak bezsensowne.
AWPL z koalicjantami nie łączy prawie nic. Różnią się w podejściu do spraw mniejszości, w kwestiach światopoglądowych jak aborcja czy nauka religii w szkołach, gospodarczych jak przyjęcie euro czy budowa atomówki, a także polityki zagranicznej - podejście wobec Rosji i wydarzeń na Ukrainie. Jedynym punktem wspólnym zdają się być tylko biomasy. Pozostanie AWPL w koalicji będzie nie tylko źle świadczyć o samej partii, ale też o elektoracie AWPL.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz