poniedziałek, 14 lipca 2014

Wilno Jasienicy i Remera

Tęsknię już za Wilnem, chociaż jeszcze z niego nie wyjechałam. Po części pewnie dlatego, że przeprowadzam się do Warszawy, przy której Wilno jest małym, przyjemnym, prowincjonalnym miastem. Choć recytowałam w szkole Mickiewicza i Słowackiego, Wilno polubiłam dzięki Jasienicy i Remerowi.
Miasto, w którym Jasienica skończył historię siłą rzeczy musi pociągać. Jerzy Remer jest raczej mało znany. Był polskim historykiem i konserwatorem zabytków. Jest niemalże czczony przez nas, przewodników po Toruniu, gdzie trafił po wojnie. Napisał najlepszy przewodnik po tym mieście, dzisiaj to swoista biblia. Remer jako konserwator zabytków pracował w Wilnie przed wojną i również o tym mieście napisał książkę. Chłonie się ją prawie jednym tchem, choć siłą rzeczy jest zupełnie nieaktualna. Przypomina jednak historię Wilna, którego dziś już praktycznie nie ma. Wilna miasta zakonów i zgromadzeń. Dziś to opuszczone i zamknięte na cztery spusty budowle. Jeśli nawet kościół ocalał i funkcjonuje jak np. św. Ducha to mieszczące się na jego tyłach pozostałości klasztoru popadają w ruinę.

To już ostatnie tygodnie mieszkania na starówce. Klnę potwornie, bo codziennie muszę wysłuchiwać grajków ulicznych i tych kilku melodii, których nauczyli się grać. Turyści przelewają się pod moim oknem robiąc sobie regularnie zdjęcia przed witryną z wełnianymi owcami.
Od kiedy jestem mamą nie chodzę już do kawiarni, przypadkowe rozmowy ograniczam do matek w parku. Jest mniej ciekawie, ale odbijam sobie podsłuchując wszelkiej maści Polaków.
Będę tęsknić za Wilnem jak za rodziną, do której chce się wpaść na kawę i uciec tuż po niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz